Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/21

Ta strona została skorygowana.

nogami, wabiąc ku sobie... Stach Kunicki pierwszy jak zwykle w takich razach ulepił gałkę ze śniegu i z odziedziczoną po matce zwinnością gruzina rzucił nią w jednego z towarzyszy, natychmiast chwytając śnieg dla następnej. Po chwili już większość, uzbrojona w gałki ze śniegu, toczyła bój. Krzyki, hałas, śmiech, zwabiły na okna towarzyszy, niedawno zaaresztowanych w sprawie Marji Bohuszewiczównej. To wzmogło jeszcze hałas. Niezgrabnych wyśmiewano, zręcznych oklaskiwano... Walka na piguły zainteresowała wszystkich. Nawet Waryński wziął w niej udział... Nawet Bardowski i Janowicz przerwali na chwilę zwykłą, a nigdy nie wyczerpującą się gawędę o kapitalizmie w Rosji, o W. W. (znanym ekonomiście, należącym do obozu tak zwanych „narodnikow“ — ludowców, autorze „Losów kapitalizmu w Rosji“).
Godzina spaceru wydała nam się krótką chwilką. Wezwani do powrotu niechętnie posłuchaliśmy żandarmów i powróciliśmy do dusznych cel... Na dworze było tak dobrze, w celach tak ponuro... Wielu z nas już siedziało w cytadeli przeszło dwa lata... Ale cóż było robić? Przedłużenie spaceru pozbawiłoby innych możności oddychania świeżym powietrzem w ciągu godziny...
Wróciliśmy i do cel i do zwykłych zajęć.
Kunicki, wrażliwy jak mimoza, jak tylko przestąpił próg celi, już zupełnie nie był podobny do