Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/40

Ta strona została skorygowana.

Myśleliśmy rzeczywiście, żeśmy przygotowani... Nieprawda! Dopiero gdy cyrulik zaczął nam skrobać głowę, odczuliśmy całą grozę, całą ohydę dokonywanego na nas gwałtu, i trzeba było całej siły woli, by nie odtrącić tych dobrodusznych wykonawców wstrętnych rozporządzeń...
Utrzymują ludzie, że do wszystkiego się można przyzwyczaić. Nie! Są rzeczy, do których przyzwyczaić się, z któremi pogodzić się nie sposób. Takim jest to szkaradne golenie głowy. W ciągu pięciu lat dokonywano nade mną tej operacji co dwa tygodnie, ale i ostatni raz, jak ongi pierwszy, podczas tej procedury wszystko się we mnie burzyło, całym swym jestestwem czułem, że w ten sposób znęcają się nad moją godnością. To samo czuli i inni towarzysze niedoli. Dzień golenia na Karze był dniem przygnębienia. Wielu, by uniknąć tej procedury z rąk obcych, sami golili sobie głowę zawczasu. Na Pawiaku oczywiście sami tego dokonać nie mogliśmy, to też znowu na chwilę zapanowało przygnębienie, od którego wszelkiemi siłami staraliśmy się otrząsnąć, szczególniej przy stykaniu się ze światem pozawięziennym, zwłaszcza z krewnemi na widzeniach. Było to niemal że koniecznym. Krewni, widząc nas w aresztanckich kubrakach, ogolonych, przy każdym poruszeniu dzwoniących kajdanami, utulić się w żalu nie mogli. Trzeba ich było podtrzymać na duchu.