Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/46

Ta strona została skorygowana.

wjechała w łańcuch żołnierzy, poczym otworzono drzwiczki i wyprowadzano nas po jednemu.
— Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć! Jeden, dwa, i t. d. — liczył nas oficer przez całą drogę od dworca do wagonu, wynoszącą zaledwie pięćdziesiąt kroków. Łańcuch żołnierski coraz bardziej się za nami ścieśniał. Na stopniach wagonu już czekał na nas oficer i feldfebel, którzy mieli poprowadzić etap...
Przeliczono nas znowu i wprowadzono do wagonu...
— Gotowo? — zapytał ktoś oficera.
— Gotowo!
Lokomotywa ruszyła natychmiast.
Okazało się, że nas wywieziono extra-cugiem.
W wagonie pilnowało nas 6 żołnierzy oprócz feldfebla i oficera; wagon był zamknięty i przed drzwiami z obudwu stron stali żandarmi. Okna wagonu były okratowane.
Po godzinie pociąg zatrzymano, nasz wagon odstawiono na boczną linję i tu w polu, strzeżeni wewnątrz wagonu przez żołnierzy, a z zewnątrz przez żandarmów, staliśmy do 11-ej rano, do przyjścia pociągu, który wyszedł z Warszawy o 10-ej. Tym pociągiem odwieziono nas do Brześcia, gdzieśmy znowu kilka godzin czekali na pociąg, wychodzący z Warszawy o pół do czwartej, w którym przywieziono partję kryminalistów.