Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/48

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ III.
W MOSKWIE.

Do Moskwy przyjechaliśmy około godziny 11 rano. Wyprowadzono nas z wagonu, otoczono żołnierzami i pieszo poprowadzono przez ulice miasta do więzienia. Cała uroczysta tajemniczość, z jaką nas wywożono z Warszawy, odrazu znikła. Tam carat bał się odpowiedzialności za swą zbrodnię, krył się z nią w cieniach nocy, chronił się przed tą odpowiedzialnością pod zasłonę pik, bagnetów i nahajów... Było to urojone niebezpieczeństwo... Ówczesna Polska nie była zdolna do żadnego czynnego oporu... Była to epoka upokarzania się, ugody. Ale carat straszyły dawne tradycje... Tu był pewnym siebie i ze spokojem ufnego w swą potęgę mocarza upokarzająco spokojnie prowadził nas, swych jeńców, przez ulice stolicy... Gdzieniegdzie przechodnie zdziwieni niezwykłym wyglądem tych dzwoniących kajdanami więźniów, przez binokle im się przyglądających, zatrzymywali się;