Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/55

Ta strona została skorygowana.

żaden adres nie był pewnym, to też nie używano go i zapomniano o nim, a biedna Dawydowa przypłaciła to podróżą na kilka lat do Wschodniej Syberji, ale za to na progu życia więziennego owacyjnie została przez nas przyjętą... Niekiedy dla urozmaicenia życia i dla zobaczenia choć z odległości innych towarzyszy chodziliśmy w niedzielę do cerkwi.
Zaiste carosławna to była cerkiew.
Zajmowano w niej miejsca według czynu. Na przodzie i pośrodku władze według czynu, z obudwu boków więźniowie: na przodzie z obudwu stron polityczni, z tyłu kryminalni. Jakby dla uzupełnienia obrazu carosławja w cerkiewce tej rozlegały się od czasu do czasu krzyki strażników: „stój, nie pchaj się, nie wyłaź na środek“, wtórzył im brzęk kajdan, na popa spoglądali z pokorą ludzie o odartych z włosów czaszkach, którzy nawet tu nie powściągali języka, i słynne rosyjskie zaklęcia obijały się o sklepienie cerkwi. Pop też rozumiał swe obowiązki i główną uwagę zwracał na władzę, której z niewolniczą pokorą podawał prosforę.
Cerkiewka ta przybierała niekiedy zupełnie inny charakter. Były to chwile, gdy Zaporożska Sicz administracyjnych obejmowała nad nią panowanie podczas ślubów politycznych więźniów z niewiastami z wolności lub też mającemi wyroki admi-