Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/71

Ta strona została skorygowana.

na nas i na niewiasty... Badają nas, wypytują... My też tym głównie jesteśmy zajęci. A wagon mknie po szynach, unosząc nas coraz dalej od tych, z któremi się dotąd razem żyło, myślało, walczyło, a którzy być może w tym samym czasie, gdyśmy tak dobrze czas spędzali, opłakiwali nas, niemal że na śmierć nas żegnając... I kto wie, może i mieli rację... Wtedy były to harde, wolne, nieugięte duchy, a po latach... byli to już zgięci, zgnębieni, życiem złamani wygnańcy...
Do późna w nocy ciągnęły się rozmowy. Ale powoli coraz ciszej robić się zaczyna w wagonach... To ten, to ów do snu się układa... Kładę się za przykładem innych na twardej ławie, ale przeklęty łańcuch brzękiem swym usnąć mi nie daje...
— Ciężko wam, towarzyszu, w kajdanach — nachyla się nade mną jedna z towarzyszek — Ostaszkina — z takim współczuciem serdecznym w głosie, jak gdyby mnie od wielu lat znała i jak gdyby więzy dawnej przyjaźni nas łączyły... Biedna! Nie wiedziała wówczas, że jej starszy brat, vice-gubernator jakucki, Ostaszkin, nazwisko to uczyni na wieczne czasy przedmiotem zgrozy i nienawiści... Tylko w Rosji możliwe są tego rodzaju stosunki: siostra bierze udział w działalności rewolucyjnej, a brat urządza rzeź wygnańców politycznych, aby po świeżych trupach zamordowanej