Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/72

Ta strona została skorygowana.

z jego rozkazu młodzieży wznieść się o jeden szczebel wyżej w hierarchji urzędniczej.
— Nie, towarzyszko, jużem się przyzwyczaił...
Odchodzi, jakby zażenowana tym mimowolnym wylewem uczucia... Jest to też rys charakterystyczny dla Rosjan. Z uczuciem się kryją, na pokaz go nie mają.
Gdzieś w kąciku wagonu długo jeszcze trwa szept. To młoda para, niedawno pobrana, choć w ten sposób korzysta z chwilowego tête à tête...
Nazajutrz około południa już w Niżnim-Nowgorodzie z dworca kolei przeprowadzono nas na pokład berlinki, z czterech stron i z wierzchu okratowany. Na pokład wprowadzono nas pojedynczo, każdego z osobna, po uprzednim skontrolowaniu przez komisję, złożoną z urzędników, która na przystani przy rozstawionym stole formalność tę załatwiła. Nie obeszło się tu bez małego qui pro quo...
— Zdejm pan czapkę — zwracał się do każdego z nas jeden z urzędników.
Wszyscy urzędnicy byli w czapkach, to też propozycję tę każdy uznawał za impertynencję i jako na taką reagował.
— „Ani myślę!“ „Zdejm pan sam wpierw!“ „Wymyśl pan coś mądrzejszego!“ — sypały się odpowiedzi w zależności od usposobienia i dowcipu zaatakowanego.