Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/92

Ta strona została skorygowana.

Tak dawno nie widzieliśmy ruchu ulicznego, że z zaciekawieniem przyglądaliśmy się i domom, i ulicom, i gawiedzi ulicznej i nawet nie spostrzegliśmy tego, żeśmy do więzienia już się zbliżyli...
Jak zwykle przy przyjęciu, ustawiono nas w kilka rzędów i z gmachu więziennego po stopniach kamiennych zbliżył się do nas naczelnik więzienia...
— Administracyjni pójdą do jednej celi, katorżanie do drugiej!
Takie rozporządzenie było dla nas niespodzianką. Starosta partji Olesinow wystąpił naprzód i zaczął przedkładać, że nie przewidując tego rozporządzenia, nie podzieliliśmy pomiędzy sobą ani wiktuałów, ani pieniędzy, że dotąd szliśmy razem, dalej również razem pójdziemy, niema zatym powodu nas dzielić.
Naczelnik więzienia wysłuchał tego spokojnie i, jakby namyślając się, powrócił do więzienia, zostawiając nas na ulicy. Chwilę potym wyskoczył z więzienia jakiś jegomość w czapce urzędniczej — jak się potym okazało, urzędnik zarządu gubernjalnego Pierepiełajew — i nie wdając się w żadne rozmowy, tupnąwszy nogą, krzyknął:
— Katorga wpieriod! (Katorga naprzód).
Była to pierwsza obelga, jaka nas spotkała. Nikt się z miejsca nie ruszył, ale młoda, gorąca