Strona:Feliks Kon - Nieszczęśliwy.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

bogaczów jakuckich służyłem. Od „chajłaków[1] mi wymyślali, jak bydlę żyłem, ale pracowałem. Tego mi nikt nie pamięta, a za wódkę wszyscy wymyślają. Przyjdzie ksiądz, mówi: „grzech“, doktór mówi: „wstyd!“ a inni polacy wcale znać niechcą „szynkarza“.
Komar podniecał się coraz bardziej.
— A jeśli ja nie będę handlować wódką, nikt mi chleba darmo nie da, pięniędzy też nie będzie… A ja już dosyć harowałem. Ja też chcę żyć, jak człowiek… A pan tu już dwa lata mieszka, a do mnie ani razu nie zajrzał.
Ten niespodziewany zwrot w moją stronę wprawił mnie w zakłopotanie. Na szczęście Komar przypomniał sobie, że odwiedziłem go jednak.
— No, przynajmniej dziś pan przyjechał… Dzięki i za to… Inni rzadko kiedy przyjeżdżają.
Ktoś zapukał do drzwi. Komar otworzył.
— Daj kieliszek! — wrócił znowu tenże zesłaniec.

— Masz! Bóg z tobą! — tym razem z dobrodusznym uśmiechem odpowiedział mu Komar. — Pij na zdrowie!

  1. Zesłańców.