Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/102

Ta strona została skorygowana.

dować na przyjęcie go, zwłaszcza, że żandarmi już mu donieśli o wielkim poruszeniu w więzieniu.
Zamiast Iwanowa został przez komendanta powołany starosta więzienia. Udał on się natychmiast bo wszyscy niemal towarzysze święcie wierzyli w cofnięcie rozporządzenia o chłoście i polecili mu wymódz na komendancie pokazanie odwołującego rozporządzenia.
— Za co mnie Iwanow chce bić? — niemal na progu pokoju zapytał starostę Masiukow.
Oczywiście, nikt mu o zamiarach Iwanowa nie mówił, ale sam fakt żądania przez Iwanowa rozmowy z komendantem był dlań wystarczającym do wyciągnięcia wniosków, co do motywów i celu tego żądania
Starosta udał zdziwienie, oznajmił, że przyszedł w tej samej sprawie, co do której chciał pomówić z komendantem Iwanow i zażądał pokazania rozkazu odwołującego rozporządzenie o chłoście.
Komendant nie odrazu żądanie to uwzględnił. Odpowiadał wymijająco, powoływał się na to, że jeżeli rozkaz taki jest, to ma on „sekretny charakter“, a zatem nie może być pokazany.
Dopiero, gdy starosta oznajmił komendantowi, że odpowiedzialność za bardzo poważne następstwa odmowy tej składa na niego — przestraszony komendant zaczął zapewniać, że taki rozkaz istnieje, że on go mu pokaże. I rzeczywiście pokazał. W tym rozporządzeniu władze w iście biurokratyczny sposób pogodziły stosowanie kary cielesnej do więźniów politycznych z niestosowaniem ich. Był to rozkaz według użytego w nim wyrazu „uzupełniający“ poprzedni.