Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/107

Ta strona została skorygowana.

Pytanie po co by nas o przygotowanym zamachu uprzedzać miano — dla żandarmów nie istniało. Oczywiście, według ich mniemania mieliśmy taką rangę rewolucyjną, że nie meldować nam o tak ważnym akcie było nie sposób.
W takich wypadkach jak ten, pomimowoli wspominaliśmy komendanta Nikolina. Był to łotr skończony, ale nie był głupcem i walki z wiatrakami by nie toczył. Ale cóż? Wszelki przez władzę zamianowany najwyższy urzędnik już przez to samo jest uosobnieniem rozumu, taktu i sprawności i uczciwości. „Prikażut i akuszerom budiesz!“ — Rozkażą i staniesz się akuszerem — mówią Rosyanie... Rozkazano i Masiukow — osioł, tchórz, nicpoń, człowiek bez charakteru i karciarz, stał się komendantem. Nie było sfery w jego działalności, w którejby się zorientował i postępował, jak należy, rząd go jednak trzymał na urzędzie. Skończyło się to panowanie na tym, że zdefraudował nam pieniądze. Systematycznie przegrywając w karty, „pożyczał“ sobie na odegranie od nas, oczywiście bez naszej wiedzy i woli, a gdyśmy się spostrzegli na tym, przyznał się do wszystkiego, błagając o litość, obiecując wszystko co do grosza wypłacić. Według mnie, nie należało mu przebaczać. Przeciwnie, sprawie tej należało nadać jaknajwięcej rozgłosu: niechby cały świat wiedział, jakiego komendanta tak zapamiętale rząd bronił do ostatka. Większość jednak była innego zdania, przebaczono mu, a gdy groźba sądu zniknęła, z długu się nie uiścił.
Cała ta defraudycya ujawnioną została już po wyjściu naszym na „wolne kwatery“, po przeniesieniu