Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/76

Ta strona została skorygowana.

w którym stwierdził, że stan zdrowia Sigidy wywołuje obawy, żeby w razie zastosowania do niej chłosty, nie umarła na atak sercowy...
Nie pomogło to... Nazajutrz przyjechał na Karę Bobrowskij, jeden z tych oprawców, którzy pastwili się nad Kowalską, gdy ją z rozkazu Korfa wywożono do Wierchnieudińska, i kazał przyprowadzić Sigidę do kancelaryi...
— Głupstwo! Wytrzyma! — orzekł Bobrowskij po przyprowadzeniu Sigidy.
Oburzony lekarz oznajmił, że nie będzie obecnym przy tym mordzie...
— Obejdzie się i bez pana...
Lekarz trzasnął drzwiami i wyszedł, przekonany, że wobec wyraźnego nakazu prawa, chłosta bez jego obecności nie będzie mogła być wykonaną...
Ale gdy idzie o zamordowanie więźnia politycznego, prawo milknie.
Sigidę ukarano... Wystarczyło świadectwo czynownika.
Półomdlałą, nieprzytomną odprowadzono do więzienia kryminalnego, gdzie się znajdowały Kalużnaja, Smirnicka i Kowalewska w jednej celi z kryminalistkami... W jednej chwili cela jak gdyby zamarła... Nawet kryminalistki poczuły, jaka zbrodnia została popełnioną.
Zasłoniwszy nary, na których leżały, szalami od oczu postronnych, towarzyszki otoczyły Sigidę, robiąc daremne próby uspokojenia jej ukojenia...