Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/78

Ta strona została skorygowana.

żyły truciznę... Po kilku godzinach Kalużnaja już była w agonii, Kowalewska, zachowując do ostatniej chwili przytomność, ciężko chora leżała na łóżku, a Smirnicka chwiejąc się na nogach, przechodziła od jednego łóżka do drugiego, żegnając jedną przyjaciółkę i podając wodę drugiej... Pod wieczór Kalużnaja umarła. Dopiero wtedy Smirnicka się położyła.
Gdy Kowalewska znowu słabym głosem zawołała: „pić“ — już Smirnicka nie była w stanie podnieść głowy z posłania.
Lekarz, który właśnie był nadszedł, chciał skorzystać z tej sposobności i podać Kowalewskiej antidotum w szklance...
Domyśliła się tego i odtrąciła szklankę...
— Gdybyś pan był porządnym człowiekiem, raczej zastrzyknąłbyś mi truciznę, niż dawał antidotum..
Zawstydził się lekarz i odszedł... A nazajutrz z rana umarła Kowalewska, wieczorem zaś Smirnicka.
Szczegóły te zakomunikowano nam znacznie później, w owym zaś czasie wiedzieliśmy tylko to, co zawierał przytoczony przezemnie liścik.
Gdyby całe więzienie dało zgodę na proponowaną przez garstkę formę protestu, sprawa byłaby łatwą, zabarykadowalibyśmy wszystkie wyjścia, obleli naftą ściany i podpalilibyśmy więzienie wraz sobą. I kto wie, czy to nowe wydanie „pochodni Narona“ nie oświeciłoby ciemni życia państwa carowego, czy od tego ognia nie stopniałaby skorupa obojętności, czy zakrzepłe serca nie zaczęłyby bić goręcej i czy ta ofiara żywcem ginących w płomieniach ludzi nie pchnęłaby najobojętniejszych do czynu...