Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/91

Ta strona została skorygowana.

Masiukow znowu powołał się na rozkaz, klnąc się i zapewniając, że on temu wszystkiemu nie winien, że to tylko okoliczności się tak nieszczęśliwie zbiegły.
Nikt mu nie odpowiedział.
Apteczkę zabrano i komendant wraz z żołnierzami opuścił więzienie i tegoż dnia, o ile mu można wierzyć, wysłał depeszę do departamentu policyi z zawiadomieniem o otruciach, w której powtórzył słowa Mańkowskiego „dopóki rozporządzenie nie będzie cofniętem, dopóty samobójstwa nie ustaną!“
Nazajutrz przybył naczelnik irkuckiego zarządu żandarmskiego Plotto i wiceprokurator z Czyty. Znowu zmobilizowano wszystkie siły zbrojne i w ich otoczeniu władze weszły do więzienia. Większość uwięzionych w żadne rozmowy się z nią nie wdawała, kilku jednak zbyt było podnieconych, by milczeniem okazać swą wzgardę i namiętnie napadło na rozporządzenie Korfa. Plotto i wiceprokurator odpowiedzieli ogólnikami. Ale zbrodnia była zbyt uderzającą, formy prawne były zbyt jawnie podeptane, by jakotako uczciwy przedstawiciel sądownictwa, mógł zachować się zupełnie obojętnie. Wiceprokurator też podobno — tak nam zresztą zakomunikowali z wolności — zdumiony tym niesłychanym bezprawiem, wszczął sprawę o ukaranie Sigidy wbrew opinii lekarza, ale na rozkaz z Petersburga sprawę umorzono, a zbyt naiwnego prokuratora usunięto z Kary. Bardziej niezależny naczelnik żandarmów wolał tylko o wszystkiem pokornie zameldować departamentowi policyi i stamtąd czekać wskazówek, niż narażać na szwank karyerę. Odwiedził nas, napisał „bumagę“ i odjechał. Z punktu widzenia biu-