Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/95

Ta strona została skorygowana.

czenia gubernator. Powtórzył znowu pytanie. I znowu taka sama odpowiedź.
— Spędzę tu jeszcze kilka dni. Może kto się namyśli i zechce otrzymać wyjaśnienie, niech przez komendanta da mi znać.
Nikt nie chciał. To psuło szyki gubernatorowi W rozmowie daleko więcej można wypowiedzieć, daleko bardziej złagodzić, niż w oficyalnej przemowie. Wreszcie z rozmowy można wysnuć wnioski o prawdopodobieństwie powtórzenia protestu. A tu nic... nic...
By wyjść z przykrego położenia gubernator nakazał komendantowi przeprowadzenie śledztwa. Postawiono dwa pytania: jaką trucizną się otruto i skąd ją wzięto. Do śledztwa pociągnięto tylko pięciu: Iwanowa, Lewczenko, Sergiusza Dikowskiego, Sękowskiego i mnie, których żandarmi spostrzegli, w chwili gdy dla uniknięcia spotkania z lekarzem, przechodzili z „Jakutki“ do innych cel. Na te pytania odmówiliśmy odpowiedzi. Dopiero wówczas dodano trzecie pytanie: jakie były powody otrucia się. Mieliśmy obawy że rząd zechce sobie objaśniać wybuch tak ostrego protestu tym, że chłoście uległa kobieta, a nie wogóle więzień polityczny. Chcieliśmy wreszcie, by władze centralne, które z Petersburga całą tą akcyą kierowały, zdawały sobie jasno sprawę z tego, że mamy ich za zwykłych morderców, i że nie mogąc czynnie przeciw nim wystąpić, rzucamy im w twarz swe życie. To właśnie napisaliśmy w zeznaniach: Mord dokonany na Sigidzie był z góry uplanowany. Gdybyśmy byli wolni, rząd by się nie odważył na ten mord wiedząc, że odpowiemy tak, jak Wiara Zasulicz, z bro-