Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/96

Ta strona została skorygowana.

nią w ręku. Świadomość bezkarności dodała mu odwagi. Ale omylił się. W Rosyi są jeszcze rewolucyoniści, którzy dowiedziawszy się o zbrodni rządu, o śmierci Sigidy, o naszym proteście, odpowiedzą mu tak, jak na to zasługuje i jak na rewolucyonistów przystało.
Masiukow czytając te zeznania, drżał jak w febrze.
Co powie Choroschin? — jęczał.
Choroszchin kazał mu zażądać od nas innych zeznań. Odmówiliśmy. Nie mając innego materyału w tej sprawie, musiał odesłać te zeznania do Petersburga.

ROZDZIAŁ X.

Odjechał gubernator. Kilka dni ciągnęły się jeszcze rozmowy o jego wizycie, a potym wszystko na pozór powróciło do normy. Ale tylko na pozór, W rzeczywistości całe życie uległo zmianie. Więzienie dawniej jednolite podzieliło się na dwa nierówne obozy. Jeden wielki obóz, tych, co dla tych, lub innych powodów, nie brali udziału w otruciu; drugi — garstka osób, które ubiegły protest wyodrębnił od reszty. I jedna i druga strona tęskniły od dawnego stanu, pragnęły go całą duszą, marzyły o nim. Ale ta spowiedź jaka się odbywała przed otruciami, udaremniała wszystkie dążenia. Spowiadano się przed umierającymi... Któż mógł przypuszczać, że pozostaną przy życiu i będą panami jak najbardziej ukrytych od wzroku obcych, postronnych ludzi drgnień duszy? Najniewinniejsze słowo, ruch, giest przez zrozumiałą nadwra-