Strona:Feliks Przysiecki - Śpiew w ciemnościach.pdf/41

Ta strona została uwierzytelniona.

I jawią się nade mną jakieś znane dłonie,
Załamane w patosie cierpienia i mąk
I zwolna w pustym mroku na ciemnej zasłonie,
W urwanych gestach miga coraz więcej rąk...

Lekkość dłoni kobiecych, smukłość cienkich palców,
Jak w ciemni rozrzucony białych kwiatów pęk...
Jest w tem smutna namiętność rozmarzonych walców
I znak jakiś tajemny, który śle mi lęk...

Znam, pamiętam... Te niosły rozkoszne pieszczoty,
A te chciwie toczyły młodzieńczą mą krew,
Tamte dziś mi ślą jeszcze smutny znak tęsknoty,
Te nazawsze zacisnął ponury, zły gniew.

Aż z głębi ciszy mroków powoli wyrosły
I zbliżają się ku mnie w magnetycznym śnie
Ręce, co mą najgłębszą z tajemnic uniosły,
A teraz, niby ślepce, wyszukują mię...

Ku nim biegną naprzeciw moje ręce drżące
I nagle je porywam mocno, z całych sił.
O, usta w niemym krzyku szkarłatnie płonące,
Głowo, w brawurze włosów odrzucona wtył!...