swymi rodakami, którzy opuścili go i stawali się coraz bardziej niebezpiecznymi dla niego. Obawiał się zdrady i zasadzki.
O głodzie, cierpiący od rany, znużony śmiertelnie, wymknął się jednak z granic Iraku i dotarł do gór Hauranu.
Tu też spostrzegł wielkie zmiany. Rząd francuski — poczęści z własnej woli, poczęści na nalegania rządu angielskiego — pozbawił władzy nad Druzami Selima Atrasza, ojca buntowniczego zuchwałego Ibrahima.
Jednak, rozumiejąc, że nie wolno bezkarnie obrażać możnych Atraszów, zezwolił, aby na miejsce usuniętego sułtana obrano jego starszego syna — Tewfika-beja Atrasza.
Tewfik, ujrzawszy wynędzniałego brata, zamknął się z nim na osobności i oznajmił:
— Nie możesz pozostać w Hauranie, bo Francuzi na żądanie Feisala i Anglików zmuszeni będą wydać ciebie w ich ręce. Wtedy zginiesz... Rozmawiałem o tobie z francuskimi urzędnikami, a ci przyrzekli, że jeżeli zamieszkasz w Bejrucie — nic ci grozić nie będzie. Pochylił się do ucha Ibrahima i szeptać zaczął:
— Rozumieją oni, że mogą w potrzebnej chwili wykorzystać ciebie przeciwko Anglikom w Iraku i Palestynie... Udawać będą, że nic nie wiedzą o twoim pobycie w Bejrucie! Przybierzesz inne imię i przeczekasz, aż Anglicy zapomną o tobie!
Ibrahim zgrzytnął zębami.
Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Huragan.djvu/137
Ta strona została przepisana.