Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Huragan.djvu/19

Ta strona została przepisana.

Wcisnął się pod zwisającą skałę, usadowił się wygodnie i z poważną miną zajął się trudną pracą nad zapaleniem fajki, nabitej przemoczonym tytoniem.
Dopiero po południu młodzieniec mógł skacząc ze skały na skałę, dotrzeć do brzegu. Musiał przejść około dziesięciu kilometrów aż doszedł do Dżurf.