perkaliki, nici, igły, cukier, kawę i kilka torebek z nasionami.
Wkrótce w zagrodzie Keramusa-Keita znikli goli ludzie. Sam Keramusa i jego czarne żony chodziły w ubraniu.
Nad potokiem zielenił się mały ogród warzywny a czarne kobiety zapominać już zaczęły o najcięższej pracy, gdy to od rana do wieczora schylały się, bijąc ciężkim tłokiem proso...
Pogodziły się one prędko z swoim losem, iż przestały być już żonami Keramusa-Keita, uwielbiały białą kobietę i z lekkim lękiem spoglądały na nią, mając ją za czarownicę.
Murzyn, wzięty w łagodne, lecz stanowcze ręce, zmienił się do niepoznania. Nie opijał się już „bangi“[1], zrzadka palił kif, był spokojny i pracowity
Przeszukiwał całą okoliczną dżunglę i zaczął znosić do domu kauczuk, wydobywany z lian owoce karité, z których czarne żony robiły masło; strzelał do antylop i bawołów a zdobycz swoją sprzedawał kupcom francuskim, oddając pieniądze białej żonie, dbającej o wszystko i o wszystkich.
Zdawało się, że życie tej gromadki ludzi, tak niepodobnych do siebie, ujarzmionych i kierowanych łagodnością i dobrocią białej kobiety, weszło w spokojne łożysko.
Lecz działo się to w Afryce — na ziemi wyklętych przez Boga potomków Kaina, w kraju, gdzie życie i śmierć, miłość i zbrodnia patrzą sobie co chwila w źrenice, gotowe do skoku, do napadu, do mordu...
- ↑ Wino palmowe