Szukając swoich zaciesi, zgarbiony pod ciężarem noszy, posuwał się wolno ku obozowisku.
Mrok już zapadł, więc Lis nie mógł dostrzec w tajdze świeżych nacięć na drzewach, gdy na szczęście, posłyszał daleki odgłos rogu Wotkuła; wkrótce potem słaba łuna rozświetliła nisko zwisające obłoki. Domyślił się, że towarzysze rozpalili większe ognisko, aby wskazać drogę zbłąkanemu.
Doszedł wreszcie do chatki leśnej i z westchnieniem ulgi zrzucił na śnieg ciężką noszę.
Podczas wieczerzy łowcy dzielili się wrażeniami z dnia ubiegłego, a jednogłośnie twierdzili, że miejscowość obfituje w zwierzynę najrozmaitszych gatunków.
Wotkuł opowiedział im, iż odnalazł ślady soboli i upolował kunę; Rabah wytropił starego rosomaka i zastrzelił go, gdy ten się skradał do stadka żerujących spokojnie łań; Ganga pokazał z kolei dziesięć skórek niebieskich popielic; wszystkie ugodził w małe mordki, aby nie psuć futerek.
Wotkuł wędził na poczekaniu szynki niedźwiedzie, zawiesiwszy je tuż nad dymiącym ogniskiem i dopomógł Lisowi wtłoczyć sadło do „torsuka“ — worka z rybiej skóry, ubić szczelnie, zawiązać starannie i zawiesić na drzewie, aby się nie popsuło.
Samojedzi wtajemniczali zesłańca w sztukę rozpoznawania śladów różnych zwierząt i pojmowania głosu tropiącego je psa, ponieważ mądre łajki północne wydają odmienne szczekanie, wycie i skowyt na każdy rodzaj ściganej zwierzyny.
Nauki te nieraz przydały się Lisowi podczas łowów w tajdze, zasypanej śniegiem.
Ciężki to był czas!
Srożyły się bowiem mrozy i szalały wichry, podnoszące nieraz zamiecie — rozszalałe „purgi“ syberyjskie. Okrywały one grubą warstwą śniegu knieję, tworząc nad nią zlodowaciałe sklepienie. Tajgę zalegał mrok; pod puszystą, białą płach-
Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/138
Ta strona została przepisana.