Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/37

Ta strona została przepisana.

mu synowi Gandze: „Biegnij po ojca!“ Więcej nic! On już znajdzie mnie, bo rozpozna moje zasieki na drzewach... Bądźcie zdrowi!
Bez szmeru otworzył drzwi i zniknął w ciemnej sieni. Szedł tak lekko, że nawet śnieg nie skrzypiał pod jego futrzanymi chodakami.
Gdy nazajutrz Lis odwiedził Rodionowa, ten opowiedział mu, że Samojedzi, którzy zamierzali polować w pobliżu „Łosiowych Jarów“, ruszyli tej nocy na łowy.
Rodionow, dowiedziawszy się o możliwym przyjeździe urzędników z Safianowym na czele, porwał się na równe nogi.
— To coś nowego! — wybełkotał. — O tej porze nigdy nie przyjeżdżali do nas. Skoro jednak ma zawitać tu Safianow, niczego dobrego spodziewać się nie możemy! Będziemy mieli kłopoty, przykrości i wydatki, bo to stary wyga, drapieżny, chciwy łapownik!
— Nie rozpaczajcie, Michale Szymonowiczu, jakoś damy sobie radę z nim! — uspokajał go Lis.
— Właśnie wy dacie sobie z nim radę! — z oburzeniem zawołał kupiec. Wy — zesłaniec bezprawny?! Musicie raczej zaszyć się do jakiejś nory i pary z ust nie puścić, bo inaczej zadręczy was...
Lis wzruszył ramionami.
— Ja tam kryć się nie myślę! — odparł. — Mam czyste sumienie...
— Safianow tak się zna na czystym sumieniu, jak koza na pieprzu! — syknął z nienawiścią Rodionow. — Stary wilk, lis i żmija to jest Sarianow! stał się takim, będąc dozorcą katorgi salairskiej, gdzie był postrachem więźniów.
— A teraz czym jest? — spytał las.
— Starszym radcą przy gubernatorze, jego oczami i prawą ręką! — odpowiedział kupiec. Rządzi gubernatorami, jak chce. Jeżeli któryś z nich okazał się człowiekiem uczciwym i zaczynał ścigać urzędników za bezprawie, łapownictwo i inne