wnętrze domu prawdziwego Sybiraka. Szybkim krokiem wbiegł na ganek i zapukał.
— Proszę wejść! — rozległ się spokojny, dźwięczny głos niewieści.
Baron pchnął drzwi i wszedł do sieni.
Na progu izby, oświetlona słońcem, stała wiotka kobieta o złocistych włosach, słodkim, pogodnym obliczu; czarna gładka suknia z białym kołnierzem koronkowym uwydatniała jeszcze bardziej biel i delikatność jej cery, podkreślała dostojne i piękne kształty nieznajomej.
Urzędnik zdjął czapkę i ukłonił się. Wobec tej kobiety stał się nie groźnym rewizorem, postrachem dalekiej, głuchej prowincji, lecz człowiekiem światowym, obracającym się w najlepszych salonach stolicy, więc pochylając głowę wymienił swoje nazwisko:
— Baron Alfred Toll, sekretarz pana ministra.
— Proszę wejść! — powtórzyła nieznajoma, skinieniem ręki zapraszając gościa do izby. — Pan z pewnością ma interes do mego męża? Natychmiast pójdę po niego. Jest na górze...
Na chwilę pozostawszy sam urzędnik rozejrzał się po pokoju. Wyczuł w nim coś odmiennego, podczas pobytu na Syberii nigdzie nie spostrzeganego. Na ścianach wisiały mapy, a jedna z nich miała duży, czarny napis — Polska. Na półce stały książki. Zbliżył się i omal nie wydał okrzyku zdumienia. Poradniki lekarskie, kilka powieści i grube tomy klasycznych dzieł francuskich i niemieckich myślicieli, uczonych i twórców prawa mogły istotnie wywołać zdziwienie przygodnego podróżnika po dzikiej, zacofanej Syberii.
Gdy nieznajoma powróciła, a za nią wszedł barczysty, o śmiałej twarzy mężczyzna, rewizor spytał po niemiecku:
— Państwo nie są chyba Sybirakami?... Wygląd państwa... te książki...
Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/48
Ta strona została przepisana.