mu kadłubowi ryby o długim ostrym ryju i rogowym pancerzu.
Nie namyślając się ani chwili Lis wyskoczył z łodzi i stojąc po pas w wodzie z całej siły uderzył jesiotra w głowę obuchem topora. Zwinęło się i wyprostowało potworne cielsko, a rybak uderzył raz jeszcze.
— Uspokoi się teraz! — zasiniał się Garas, podpływając i wlokąc za czółnem drugie skrzydło niewodu.
Wspólnymi siłami zaczęli wyciągać sieć. Widzieli, jak wyślizgiwały się z niej zwinne sterlety, szczupaki i duże, srebrzyste plotki, lecz nie było innej rady! Jako-tako wydobywali sieć i składali ją w poprzek łodzi, a gdy zaczęły się ukazywać skrzydła matni, Sieńka znowu nurkował uwiązując jesiotra za skrzele.
Z trudem wyzwolono ogłuszonego jesiotra z pęt i spod skrzydeł niewodu wyprowadzono go na otwartą wodę.
Leżał teraz na dnie w całej okazałości, od ostrego ryja aż po płetw ogonowych.
Długi na trzy metry, gruby i ciężki niezmiernie, przypominał kloc starego drzewa, sczerniałego pod wodą.
Uwiązano go na mocnej linie do rufy, a Garas hakiem wyciągnął z sieci inne ryby, pokaleczone i zgniecione przez potwora. Dopiero przy pomocy dwóch innych łodzi udało się rybakom przyholować zdobycz swoją do brzegu.
Tam znów w pocie czoła pracowały ciężko kobiety, a wśród nich — żona zesłańca.
Na brzegu zbudowano kilka szałasów, w których rozwieszano wypatroszone i rozcięte wzdłuż grzbietu ryby. Dzieci posypywały je solą i znosiły nacięte, świeże gałęzie modrzewia i jałowca. Gdy szałasy zostały wypełnione rybami, rozpalono w nich ognisko i zatkano szczelnie wszystkie szpary i otwory. Ogień, ledwie się tląc, dawał dużo dymu, w którym wędziły się sterlety, jesiotry, nelmy, duże sigi, delikatne moksuny, opływające tłuszczem.
Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/74
Ta strona została przepisana.