Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/81

Ta strona została przepisana.

Ziemniaki zasmakowały mieszkańcom Narymu tak bardzo, że kobiety musiały trzymać je pod kluczem, gdyż mężowie natarczywie dopominali się o to nowe, a tak dobre pożywienie.
We wrześniu Lis skończył stawianie obory i stajni, i w kilka dni później musiał przystąpić do jesiennego połowu ryb.
Jesiotry, sterlety, nelmy, miętusy i różne sigi po złożeniu ikry powracały na północ, z prądem staczając się ku oceanowi.
Szczęście i pomoc młodego Rodionowa i Gangi dały Lisowi możność tak znacznie uzupełnić swoje zapasy ryb, że zasoliwszy je i uwędziwszy, natychmiast wymienił te, które zebrał był na wiosnę, na potrzebne mu na zimę przedmioty.
Nabył więc w sklepie Rodionowa karabin, proch, kapiszony, najlepsze lane kule, samołowy na zwierzęta, a u Samojedów kupił za „jukołę“ i „pors“ dwa uprzężne renifery, narty do chodzenia i narty — sanki do jazdy po śniegu. Ciepłego ubrania, niczym nie zastąpionych butów futrzanych — „kisów“, podwójnych futrzanych spodni „pime“ i kurtek „sok“ z łosiowego zamszu, „małachajów“, nie potrzebował, bo miał je w darze od Samojedów za skuteczne potwierdzenie ich praw i przywilejów, a także za lekarską pomoc, z którą zawsze tak chętnie śpieszyła do cierpiących żona zesłańca.
Fan Władysław, wzmocniwszy płoty na polu, zaorał raz jeszcze ziemię i zasadził żyto. Chciał spróbować, czy nie zmarznie ono przez zimę.
Nie przeczuwał wtedy, że nie doczeka się nowego lata W Narymie.
Skończywszy z robotami gospodarskimi i zabrawszy ze sobą karabin i trochę zapasów żywności, wyruszył Lis na polowanie. Z końcem września zaczynał się bowiem przelot ptactwa wodnego. Po wychowaniu młodzi powracało ono z północy do ciepłych krajów. Całymi dniami, kierując się prądem Obi, leciały klucze łabędzi, żórawi, dzikich gęsi i niezliczone stada kaczek. Ptaki opuszczały się na łachy piaszczyste, na jeziorka niskiego brzegu, a nawet wprost na płaszczy-