Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/137

Ta strona została przepisana.

obok żony, zbliżył się do nich i już zdaleka, przykładając dłoń do ust, mówił:
A vero abhorret, żebyśmy nie poznali Sieniawskich, moich szczerych druhów, krew! Postawa, urodziwość i mądre oczu wejrzenie — te same! Non dubitamus, rycerzu, że widzimy przed sobą małżonkę twoją, o której gładkości i profundio mentis fama do nas doszła?
Pani Haraburdzina pochyliła się przed królem w dworskim ukłonie.
Wobec wszystkich zebranych Zygmunt podniósł do ust drobną dłoń pięknej pani i, wprowadziwszy na salę, tańczył, wesoło i nieprzymuszenie rozmawiając.
Wśród gości przebiegł szmer podziwu, gdy majestatyczna para posuwiście kroczyła, zatrzymując się na chwilę, aby ukłon sobie złożyć.
Król Zygmunt wystąpił na balu w stroju przewspaniałym. Miał na nogach trzewiki miękkie, o ostrych końcach i wysokich famurałach, barwy granatowej, obcisłe rajtuzy z luńskiego sukna seledynowego, a na nich krótkie białe, o szerokich bufach pantalony; krótki kaftan niebieski, cały złotem haftowany; okazałą postać królewską ściągał pas z litych złotych klamer, z coraz innym klejnotem w każdej; z pasa zwisał długi rapier szwedzki w białej pochwie, w cyzelowane pierścienie złote przybranej, i z rękojeścią, diamentami wysadzaną. Zgóry był narzucony z białej walensy, bufiasty w rękawach dołoman w złote esy-floresy, z sutą opuszką gronostajową i z szeroką, sztywną, białą krezą, w rurki misternie karbowaną w rzędów pięć.
Na piersi na złotym łańcuchu wisiał Agnusek, z kości słoniowej, przez papieża z Rzymu przysłany.