Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/34

Ta strona została przepisana.

zaraz gwałt, inkwizycja, długie scripta z kancelarji marszałka koronnego. Już szwedzkie ścierwa dawno robactwo pożre, a causa wciąż wikła się, niczem wiązka przędzy konopnej!
— A dlaczego tak inaczej ze Szwedem niźli z moskwitinem? — wtrąciła pytanie pani Wanda.
— Bo to widzisz, najmilsza dziecino, nasz król to sprawia — objaśnił rycerz. — Pobili go jego Szwedzi i koronę mu umknęli, a on wciąż do tronu Wazów wzdycha, jakby ci kochanek do kochanki! Ściga heretyków, za co złość przeciwko sobie sieje w Szwecji, a w innem — stara się przyciągnąć do siebie swoich niedoszłych szwedzkich poddanych i gnębi nas za uczynione im krzywdy, chociaż, po prawdzie, to oni nam krzywdę zadają i na Rzeczpospolitą naszą czyhają!
Zadumał się pan Haraburda i po chwili dodał:
— Mam ja królewski list przypowiedni i na mocy jego ludzi ściągam pod nasze znaki. Już wschodziły w pole nasze dwie chorągwie — witebska i dyneburska i pod Rygą i Kirchholmem w paragon z innemi znakami, oddawna wsławionemi, szły... Szerszenie złe z naszych stron wyfruwają!
Uśmiechnął się i dodał, obejmując młodą żonę:
— Gadam ci i gadam o rzeczach wojennych, a domu naszego dotąd nie pokazałem, jak to dziedziczce i pani na Lipkowszczyźnie słusznie się należy! Chodźmy, Wandko najsłodsza! Wszystko ci pokażę i niby komisarzowi oboźnemu z ręki do ręki oddam za pokwitowaniem, ot takiem — z pieczęcią!
Rycerz porwał urodziwą żonę i jął okrywać jej lica gorącemi pocałunkami.