Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/52

Ta strona została przepisana.

szego, a duszę szwedzką, serce habsburskie, bo oddał je podwakroć Niemkom — Annie i Konstancji, a nie mów tego do mnie, bo sam wiem i nad tem boleję!
— Przyjdzie czas, gdy powiem to królowi! — syknął pan Haraburda.
Quarto: wojewoda Sieniawski z synalkiem uradzili oddać panią Wandę do klasztoru, aby sczezła z oczu i praw swoich, jako zakonnica, dochodzić nie mogła. Quinto: Magnus ma zezwolenie na zgładzenie ciebie, gdybyś usiłował wyrwać się z jego rąk, a majątek twój zagarnąć prawem kaduka — za zgodą sądu i z łaski najjaśniejszego pana naszego, króla Zygmunta III. Finis! Dixi.
— Niedość mądrą głowę acz siwą nosi na karku pan wojewoda! — szyderczo zaśmiał się pan Władysław. — A nasi chłopi mówią, że „długa ręka ma zawżdy ciężkie ramię“. Urwie się ona tedy królowi na grafie Magnusie. Moja w tem będzie głowa!
— No i nasza, bośmy kły naostrzyli wszyscy i ręce nam świerzbią, oj, świerzbią! — odpowiedział olbrzymi pan Tomasz, wyciągając mocarne dłonie. — Hej, hej, poigramy, potańcujemy!
— Kiedy? — rzucił pytanie pan Haraburda.
— Graf Magnus pod pozorem obrony swoich włości, położonych na rubieży, niedaleko od Izborska, ciągnie z pułkiem rajtarów i w trzy dni ujrzy wały Lipkowszczyzny.
— Nawarzę ja dla niego piwa po same gardło! — mruknął rycerz. — Zachłyśnie się niem...
— Pohulamy po dawnemu! — zakrzyknął radośnie pan Tomasz, chwytając przyjaciela w ramiona. —