cji jeszcze ufają! Ten rycerz może siła zdziałać, bo to znamienity wojownik, u hetmanów na oku jest, a królowi — nieprzyjaciel!
Nie długo wybierał się pan Haraburda. Pożegnał panią Wandę, która na lekki pancerz, ukryty pod kurtą skórzaną, powiesiła mężowi na piersi wylepiony z wosku przez prałata-zakrystjana papieskiego, a wyświęcony przez Ojca Świętego agnusek cudowny, zamknięty w srebrnem puzderku na łańcuszku; wziął od dziadka-kasztelana wywodzącą się ciężką szablę batorówkę w pochwie z jaszczuru, skutego złotemi klamrami, zatknął dwa pistolety za pas i poszedł ku okrętom. Spotkał go tu sam baron Palen i, będąc człowiekiem wojennym, aż przystanął na widok rycerskiej postawy pana Władysława.
— Święty Jerzy, patron wojowników, nie miałby chyba groźniejszej figury! — zakrzyknął. — Z każdego ruchu waszmości bije powaga wodza dużej miary!
— Od dzieciństwa na wojnie żyję! — usprawiedliwiał się rycerz, wchodząc na pokład największej brygantyny „Dumna Filsanda“.
Na deku stali w trzy szeregi uszykowani marynarze z szyprem, bosmanami, marszałkami i sztabnikiem na przodzie. Ludzie byli w rynsztunku bojowym, na okrętach używanym. Mieli na sobie szerokie pludry i kaftany z przesmolonego płótna, takież kapelusze z fartuchami, okrywającemi karki, z pasów zwisały ciężkie a krótkie tasaki, szablami abordażowemi zwane, pistolety i siekiery o szerokich ostrzach, do rąbania burt okrętowych i lin przysposobione.
Wszyscy mieli ponure i srogie twarze, ogorzałe na wichrach morskich, rozrosłe bary i piersi, a nogi
Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/72
Ta strona została przepisana.