Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/78

Ta strona została przepisana.

Wszyscy podnieśli się i duszkiem wychylili puhary.
— Widzicie, waszmościowie, że wszystko idzie po mojej myśli! — zawołał baron. — Rycerz nie wie, komu służy, a tymczasem wzięci przez moje okręty Szwedzi spostrzegli polską banderę królewską, a gdy kilku z nich wypuszczę na wolność, opowiedzą o tem w Szwecji i — piękny alarm powstanie wśród stronników Zygmunta a zdrajców króla Gustawa-Adolfa!
— Wielka w tem zasługa wasza, dostojny panie! — odezwał się poważny mąż w szkarłatnym stroju i wysokich żółtych butach rajtarskich.
— Cieszą mnie słowa wasze, mości książę! — odparł, pochylając głowę, baron. — Muszę dodać, że obecnie wszystkie moje składy są wypełnione wojennemi materjałami, które w każdej chwili gotów jestem oddać szwedzkiemu wodzowi, który ma bellum gerere w Inflantach. Od trzech lat pracuję na to!
— Najjaśniejszy pan i generałowie wiedzą o tem, dostojny panie, i liczą na was! — rzekł książę.
Uczta trwała do późnej nocy. Podochoceni goście strzelali z pistoletów do tarcz, trzymanych przez giermków, i słuchali śpiewów pacholików, brzdąkających na lutniach. Były to pieśni żeglarskie, stare i groźne, a wtórowały im zwara morska, łomocąca z hukiem i pluskiem w zbocza kamienistego spychu, i sycząca kipiel, wśród ostrych raf szalejąca.
Gdy uczta miała się już ku końcowi, wszedł marszałek zamkowy i podał baronowi pismo. Palen przeczytał i klasnął w dłonie:
— Szczęście samo idzie do rąk królowi Gustawowi-Adolfowi! — zawołał.