Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/85

Ta strona została przepisana.



Rozdział VII.
Kochające serce — dobry doradca.

Ze łzami radości i szczęścia rzuciła się pani Wanda w ramiona męża. Śmiała się i płakała, pokrywając pocałunkami ogorzałą twarz rycerza i tuląc się do niego.
— Najmilszy mój, słonko moje jasne — szeptała, patrząc mu w oczy — noce całe i dni przepłakałam i przemodliłam się o twoje zdrowie i rychły powrót! Bez ciebie słońce dla mnie nie świeci, a miesiąc niby nieboszczyk z mar spogląda na ziemię smutną. Sierota jestem i jeden ty rozradowanie dajesz... Władeńku, Władeńku mój najsłodszy!
Tulił do siebie szczęśliwy i rozkochany rycerz młodą żonę, włosy jej pieścił, okrywał pocałunkami piękne lica i usta płonące, ocierał łzy z modrych oczu i słowa miłosne, coraz to inne i gorętsze, mówił.
Nie uszła jednak jego uwagi troska i niepokój w jej źrenicach.
— Czy nie przydarzyło ci się, broń Boże, co złego w zamku? — zapytał szeptem.
— Cyt... — odparła i uważnie spojrzała na drzwi.
Rycerz zaczął nadsłuchiwać. Zdaleka ktoś szedł przez komnaty i odgłosy kroków tłukły się pod wysokiem sklepieniem.