Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/89

Ta strona została przepisana.

heretyków — zauważyła pani Wanda. — Z reformą walczy kościół katolicki, bo swojej wiary broni. Jest to wojna obronna, a kalwiństwo wojnę zaczepną prowadzi. Wojna jak wojna, jeno bez krwi przelewu, mości książę!
— No, tak, no, tak! — bronił się stary dostojnik. — Jednak król wysłał swoje wojsko do cesarstwa, a tam kalwinów ogniem i mieczem tępią! Ogniem i mieczem, dostojna pani!
— Nie jest to wojsko, posłane w sukurs cesarzowi, tylko najemne, jakie nieraz posyłali do ościennych państw Niemcy, Szwedzi i Szwajcarzy... Wina za gwałty spada na cesarza, no, i na króla, pół-Szweda, z powodu którego oddawna cura incesserat patres.
— Dostojna pani mężów przewyższa bystrością!... — zawołał Arrenius, składając przed młodą kobietą długie, wypieszczone dłonie.
Do rozmowy wmieszał się baron Palen.
— Zygmunta nienawidzi cały świat i powinna nienawidzieć Rzeczpospolita, bo prowadzi on szalbierską grę, służąc Habsburgom, urągając woli Polski i Szwecji, jątrząc inne państwa! — zawołał.
— Ichmościowie zapomnieli jednak i o zasługach króla — odparła pani Haraburdzina. — Zadał on cios Turcji i zada go ponownie; pobił na głowę podnoszącą się Moskwę, — nieznaną a groźną, uciszył swawolę kozacką i pohamował ordyńców...
— Got! zakrzyknęli panowie. — To wszystko sprawił rycerski duch narodu waszego! Tacy wojownicy, jak małżonek waszmość pani, uczynili to, nie król! Jemu się śni korona szwedzka i królestwo Boże za przelaną krew heretyków!