Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/92

Ta strona została przepisana.

śpiewaną, a gdy nikt nie wyszedł do ogrodu, zajrzał do komnaty i, śpiesząc się, powiedział:
— Dostojna pani, powiedźta rycezowi swojemu, com wcor słysał na uccie! Swedzkie wojsko posło juz na Polskę z wojną. Zdobyły psubraty Rygę, Dynamundę i Mitawę, tylko blizej granicy polskiej w Inflanciech ryceze się nie dają i nicem psi wilka w biegu osadzili. Juz tam swedzkie jeneroły z hetmanem Ksystofem Radziwiłłem targować się pocęły. Widać nie w smak posły swedzkiemu scudłowi polskie kielbiki ościste! Ho! ho! Rycezowi powiedzta, dostojna pani, o tem wsyćkiem, a wiezę, ze go sierbioncka weźnie i wstydać pocnie, kiej się zwieda, ze tam kamraty swedzką juchę puscają, zaś on z ich baronami i grafami wino i psiwo pija i dla nich siła mozoli się na ojczyzny niezdrowie!...
Pacholik ukłonił się i poszedł precz.
Pani Wanda zaczęła się wszystkiego domyślać, lecz zrozumienie ostateczne i straszne przyszło później, gdy, chodząc po ustronnej ścieżce tuż przy murze, usłyszała nagle ciche cykanie. Długo nie mogła pojąć, skąd wychodzą te dźwięki, aż spostrzegła ukryte za krzakami, napół wrosłe w ziemię okno zakratowane, a w nim bladą, wychudzoną twarz starca o siwej brodzie.
— Coście za człowiek? — spytała, pochylając się ku oknu.
— Jeniec... — jęknął starzec. — Nazywam się Hugo Figen, rodem z Gdańska...
— Za co uwięziono waści? — szepnęła pani Wanda.
— Za wierną służbę Rzeczypospolitej i królowi Zygmuntowi — odparł. — Nie wiem, kto mnie więzi?