Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Trębacz cesarski.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiśle przerzucić całe wojsko do Warszawy i tu postawić na kartę losy powstania.
Gdy tak rozważano w sztabie, do sali powolnym, ociężałym krokiem wszedł znużony, blady, o zgasłych oczach nominalny wódz naczelny, Michał książe Radziwiłł.
Przyjrzawszy mu się i odtworzywszy w pamięci odważną, pełną werwy twarz generała Dwernickiego, jego niezachwianą wiarę w żołnierza i w zwycięstwo, Lis, zapominając o subordynacji wojskowej, podbiegł do księcia i, składając ręce, zawołał:
— Jaśnie oświecony książe, oddaj buławę generałowi Dwernickiemu! On uratuje ojczyznę!
Porucznik wyciągnął z zanadrza i podał naczelnemu wodzowi list generała, błagalnemi oczyma patrząc na księcia.
Radziwiłł zatrzymał się i mruknął zmieszany:
— Oszalałeś, oficerze, czy co?
Jednak list wziął i czytać począł.
W tej samej chwili do sztabu przybył gen. Skrzynecki.
— Patrz! zawołał książę, zwracając się do niego. — Już rebelję podnoszą nasi dywizjonerzy, o karności zapominając!
Skrzynecki szybko przebiegł oczyma list Dwernickiego i syknął pogardliwie:
— Birbant! Awanturnik!... Laurów wielkiego wodza, sławy zbawcy ojczyzny mu się zachciewa!...
Pochylił się do ucha księcia i coś szeptał długo i natarczywie.