Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Trębacz cesarski.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

Wreszcie wziął go na oko olbrzymi wachmistrz i, pałasz wzniósłszy do cięcia, popędził ku Lisowi.
Porucznik spostrzegł wroga i, zwaliwszy jakiegoś przebiegającego moskala, wyprężył rękę z wyciągniętym pałaszem, oczekując ciosu.
Stal kirasjera spadła na niewzruszoną przegrodę i prysnęła nagle, a złamana w przegubie dłoń zwisła mu bezwładnie.
Lis machnął szablą, a cięty przez ramię wachmistrz spadł z konia.
Ułan począł teraz szukać dowódcy kirasjerów. Dojrzał go był na początku szarży i postanowił wziąść do niewoli.
Przebijał się więc w zgiełku i wirze walki, potężnie parł naprzód, aż ujrzał moskiewskiego pułkownika, zachęcającego swoich ludzi do boju.
Był to wysoki, wiotki, o pięknej, szlachetnej twarzy oficer.
Lis odpłatał od niego dwóch kirasjerów i związał z nim swój pałasz.
Meyendorf bronił się walecznie i, posiadając sztukę szermierską, ciosami odpowiadał na ciosy ułana. Wreszcie Lis postanowił skończyć. Stanął więc w strzemionach i, odbiwszy stal przeciwnika, ciął go od głowy.
Z brzękiem odleciała złamana klinga kirasjera, lecz Meyendorf nie stracił przytomności umysłu i konia zwrócił do ucieczki.
W ślad za nim popędził, wyrywając się z ciżby walczących, sam pułkownik Kicki, a kirasjerzy osłaniać jęli swego dowódcę.