— A gdzie przebywa generał Dwernicki i co się z nim dzieje? — spytał nagle Lis.
— Mieszkał na Węgrzech, skąd pisał do Pyszkowa, pytając o ciebie, Władeczku! Nie wiedzieliśmy wtedy gdzie jesteś, więc nic mu odpowiedzieć nie mogliśmy. Potem słychać było, że generał przeniósł się do Francji...
Lis westchnął i mruknął:
— Ech! Co było, to było, a przecież pohulaliśmy z nim pod Stoczkiem i Nową Wsią!
— Słyszałam ja od pana Kickiego, żeś hulał też na Grochowskiem Polu! — wtrąciła Juljanna, kładąc rękę na jego dłoni. — Hulałeś aż pod Witebskiem i podczas odwrotu Dembińskiego, Władeczku! Dlaczegóż — to o tych czasach nie wspominasz?
Lis westchnął i odparł:
— Pod wodzą Dwernickiego radość i ochota bojowa szalały w sercu żołnierskiem, a w innych bitwach... inaczej biło to samo serce...
— A przecież sławne były to dzieje i piękne czasy! — odparła. Nie darmo to śpiewaliście przy ogniach:
— Za broń, bracia! Tylko w zgodzie,
Komu tylko jest kraj miły!
Zapomnijmy o wygodzie
Męstwem, zgodą krzepmy siły...
Rozległ się cichy, radosny śmiech więźniów, pędzonych na dalekie wygnanie.
Ten i ów jął pomrukiwać piosenkę, zdawało się już zapomnianą, a odżywającą tak niespodziewanie na etapie sybirskim.