Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Trębacz cesarski.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan kapitan zostanie dla mnie zawsze oficerem, ponieważ wszyscy lubimy pana kapitana, a jego cesarska mość, najmiłościwszy pan był zbyt surowy...
Głotow zerwał się z ławki i skoczył ku kadetowi.
Tupiąc nogami, wymachując pięściami i pieniąc się cały z oburzenia i nienawiści, stary kapitan krzyczał zdławionym głosem:
— Najmiłościwszy... najmiłościwszy!... Kto mógł z takim potwornym fałszem nazwać carów rosyjskich „najmiłościwszymi“?! Tylko niewolnicy, służalcy, pochlebcy, nikczemnicy! Czy ty, młodziku, wiesz, kim są carowie? Tu w korpusie wam nikt o tem nie powie! O, nikt! każdy wie, że czeka go za słowa prawdziwej oceny bataljon karny, rózgi, znęcanie się i śmierć niechybna...
Lis trząsł się cały ze zgrozy.
— Rzucić się na tego obłąkanego, zuchwałego starca i spoliczkować za ubliżenie ubóstwianemu monarsze! — miotała się myśl, lecz inna, całkiem odmienna nadbiegła natychmiast, a jakiś głos wewnętrzny szepnął namiętnie: — Czyż będziesz bronił cara, który zabił ojca twego, skazał na tułaczkę i śmierć matkę — kobietę świętą, a tobie zagarnął całe mienie i na niewolnika, pochlebcę i nikczemnika wychowywał w sierocińcu cesarskim?!
Kadet opuścił głowę i milczał ponuro, dręczony rozterką uczuć i myśli.
Zrozumiał nastrój młodzieńca stary kapitan i rzekł twardym, niemal surowym prawie głosem: