stwa kongresowego, z domu Derpowska i z tej też rodziny pochodzi matka księżny pani... Ale oto i koniec poloneza!... Proszę mi powiedzieć, kto jest dyrektorem korpusu?
— Generał Paszkow... — odparł zdumiony Lis, odprowadzając pannę Truszkowską do jej miejsca przy siwej, wyniosłej matronie, siedzącej w otoczeniu starszych pań.
— Ciociu, — powiedziała panienka, wskazując na kadeta, — przedstawiam cioci pana Władysława Lisa, tego, który to tak pięknie grał dziś na trąbce!
Siwa pani podniosła lornetkę do oczu i, obejrzawszy barczystą postać, rumianą twarz i śmiałe oczy pochylonego przed nią w ukłonie młodzieńca, spytała uprzejmie:
— Lisa? No, proszę? Z jakichże to Lisów? Z kresowych, czy z Mazowsza, a może, z tych, co na Warcie się utrzymali cudem niemal?
Lis milczał, bo nie rozumiał, o co go pyta ta poważna, dostojna nad wyraz pani.
— Z jakiej linji Lisów pochodzisz, mój chłopcze? — powtórzyła pytanie matrona.
Zarumieniony po uszy kadet jąkał się, jak żak:
— Nie wiem... nie wiedziałem, że Lisowie mają... linje... Ja jestem poprostu Lis... kadet siódmej klasy korpusu imienia cesarza Pawła...
Kłaniał się raz po raz i rumienił się coraz bardziej.
Panna Truszkowska przyszła mu z pomocą i szepnęła kilka słów do ucha staruszki.
Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Trębacz cesarski.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.