10 lipca 1815 r. Uczył się dobrze, choć mógłby lepiej, zważywszy nadzwyczajne zdolności, jakiemi się odznaczał. Ale nie umiał się nagiąć do nauki systematycznej, regularnej, a powtóre, bez najmniejszego trudu i wysiłku umiał podołać ćwiczeniom i lekcyom. Najczęściej uczył się z bratem, a uczył się w ten sposób, że nigdy nie zaglądał do książki, tylko słuchał, gdy się uczył Franciszek. To mu wystarczało, a lubo się »obywał bez książek«, które z tego powodu kupowano tylko dla Franciszka, najczęściej umiał zadane lekcye, nigdy nie ucząc się gorzej od brata, z którym przeważnie należał do »celujących« uczniów. Tak było w r. 1808, w drugiej klasie, kiedy do Nowogródka zawitał kurator okręgu, książę Adam Czartoryski, który, odbywszy ścisły egzamin uczniów, Adamowi i Franciszkowi Mickiewiczom przyznał »najwyższą nagrodę«, a nazwiska ich w kalendarzyku politycznym za rok 1808, jako celujących, pomieścić kazał. Dopieroż była radość, gdy się ujrzeli «wydrukowanymi« z imienia i nazwiska!... Było to w części zasługą guwernera ich, Jankowskiego, który na młodszego szczególniej — jak to sam Mickiewicz później przyznawał — wpływał bardzo dodatnio, bo w nim wzbudził zamiłowanie do czytania: jemu zawdzięczając, już w szkołach »zasmakował« przyszły poeta w książkach. Najbardziej lubił czytywać utwory poetyczne, jak epopeje Homera lub Tassa, i rzeczy historyczne. W wyższych klasach, kiedy czytał Siriusza, Swetoniusa i Tacyta, »tęsknił za Rzymem«. Z poezyi najbardziej przepadał za scenami wojennemi, bohaterskiemi, które później odtwarzał z kolegami... Stąd poszło, że z największą przyjemnością przykładał się do nauki »wymowy«, t. j. literatury, i że nie miał równego sobie, gdy chodziło o napisanie jakiego wierszyka. Gdy raz napisał bajkę p. t.: »Pies i wilk«, to profesor wymowy wziął ją za utwór Trembeckiego; a kiedy przyszły imieniny przełożonego szkoły, księdza Marcina Rokickiego, Mickiewicz wystąpił z wierszem na jego cześć, który wzbudził ogólny podziw dla młodziutkiego poety. Kiedy w r. 1810 wybuchł pożar w pobliżu »kamienicy« Mickiewiczów, Adaś, zamiast biedz, jak inni, na ratunek palącego się domu, wszedł na dach ojcowskiego dworku, skąd spokojnie — ze spokojem artysty — przypatrywał się pożarowi, a gdy ogień ugaszono, przyszedł do brata Franciszka, prosząc go, aby pisał, co on mu podyktuje. I zaczął dyktować wierszowany opis pożaru, tak »silnie i zręcznie
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/119
Ta strona została przepisana.