Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/120

Ta strona została przepisana.

oddany«, że nauczyciel wymowy, skoro wiersz ten przeczytał nietylko mu przyznał niepospolite, godne »najwyższej pochwały« zalety, ale polecił go do odczytania na publicznym egzaminie, w przytomności wizytatora Kossakowskiego. Wogóle, już w szkołach będąc, zaczął się rwać do poezyi, tak, że wówczas, gdy brat jego »kuł« zadane lekcye, on rozczytywał się w książkach, które z lekcyami i szkołą nie miały nic wspólnego, jak np. romanse Floryana, z których jeden zaczął nawet przekładać wierszem. Nie znaczy to, ażeby mając talent do pisania, jednocześnie pisał bardzo kaligraficznie: przeciwnie, bazgrał »jak kura grzebie« i zawsze w »charakterze«, t. j. w kaligrafii był »mierny«. Nie psuło mu to jednak humoru, bo z humoru miał nawet sławę pomiędzy kolegami: zawsze go się trzymały jakieś figle, którymi wszystkich umiał popudzić do śmiechu, bo je płatał dowcipnie, a bez przymieszki złośliwości lub chęci dokuczenia. Raz np. kiedy go siedzący przy nim w tej samej ławce kolega Stankiewicz, nie umiejąc lekcyi, prosił, żeby mu podpowiadał, Mickiewicz zaczął mu podszeptywać znany wierszyk: »Niedaleko Damaszku siedział dyabeł na daszku«... Stankiewicz powtórzył podpowiedziany mu wiersz, za czem poszło oczywiście, że cała klasa zaczęła się pokładać od śmiechu... Znany z podobnych żartów, cieszył się ogólną sympatyą nietylko w gronie swych rówieśników, ale i pomiędzy starszymi: pod tym względem miał jakiś »niepojęty dar pociągania ku sobie«. Co prawda, był to chłopczyk do wszystkiego. Gdy chodziło np. o sądy, które szkoła OO. Dominikanów miała swoje własne (a które, złożone z uczniów klas wyższych, używały takiej reputacyi, że żydzi, w sprawach ze studentami, zupełnie polegali na ich uchwałach), to Mickiewicza wybierano do zaufanego grona sędziów; a gdy grano teatr amatorski — co w ówczesnych szkołach należało do przepisanych rozrywek — to Mickiewiczowi dostawały się role tytułowe. Gdy np. raz wystawiono »Barbarę Radziwiłłównę« Felińskiego, on grał rolę Barbary. Na rekreacyach wtorkowych i czwartkowych także nie bywał ostatnim. Ach, te rekreacye! Jakże mile zapisały się w pamięci swych uczestników! Były to wycieczki zamiejskie — najczęściej na obszerne pole pod grobowcem Mendoga — odbywane przez całą szkołę pod przewodem nauczycieli i księdza Rokickiego, a nieraz i w asyście wielu Nowogrodzian, którzy szli przypatrywać się tym zabawom młodego pokolenia. Najczęściej ba-