wie, do twarzy prześlicznie ubranej, odśpiewała — przy akompaniamencie orkiestry pod dyrekcyą Solivy — Cavatinę z La donna del lago z recitativem tak, jak (oprócz aryi w Agnes) nic jeszcze nie śpiewała. Znasz to O, quante lagrime per te versai... Powiedziała tutto detesto aż do u dolnego tak, że Zieliński utrzymywał, że to jedno u tysiąc dukatów warte«.
We dwa tygodnie po tym koncercie wypadło Fryderykowi pożegnać się z ukochaną, tym razem już naprawdę. Jaka seena rozegrała się między nimi w tym dniu pamiętnym — dokumenty milczą. Pewnem jest tylko to, że nim się rozstali, zamienili pierścionki[1].
Dnia 2 listopada 1830 roku wyjechał Chopin z Warszawy. Po upływie dwóch miesięcy, w drugie święto Bożego Narodzenia, pisząc z Wiednia do swego przyjaciela Matuszyńskiego, zaczął swój list od następujących słów: »Przeszłego roku o tym czasie byłem u Bernardynów (z Konstancyą). Dzisiaj w szlafroku sam jeden siedzę, pierścionek gryzę i piszę«. Już to wogóle od chwili, gdy się znalazł za rogatkami warszawskiemi, co moment przypatrywał się temu pierścionkowi, okrywał go pocałunkami, a myśląc o tej, od której dostał tę wymowną pamiątkę, był jak ów bohater z poematu Słowackiego W Szwajcaryi, który »usychał z żalu, omdlewał z tęsknoty«. Gdziekolwiek się obrócił, nigdzie o niej zapomnieć nie mógł, wszystko zaś, co mu przypominało jej wdzięczną postać, miało dlań podwójny urok, tak dalece, że np. bywając w różnych polskich domach w Wiedniu, najchętniej odwiedzał panią Bajerową, dlatego, że i jej także było na imię Konstancya, że »w domu tej zacnej Polki« wszystko było znaczone jej imieniem, począwszy od nut a skończywszy na chustkach do nosa, i że tem samem wszystko mu tutaj »przez reminiscencyę« przypomniało piękną burgrabiankę... Swoją drogą nie potrzebował aż takich dotykalnych znaków przypomnienia, bo i bez tego myślał o niej prawie ciągle, a gdy pisał do Matuszyńskiego, wtajemniczonego w jego sercowe dzieje, to najwięcej miejsca zajmowały w tych listach »banialuki« o Konstancyi. »Z nikim
- ↑ Dowodów na to nie brak. O pierścionku, ofiarowanym Chopinowi przez Konstancyę, znajdują się w jego listach do Matuszyńskiego kilkakrotne wzmianki. O pierścionku zaś, który Chopin ofiarował Konstancyi, posiadam wiadomości od wnuka Konstancyi p. St. Karpińskiego. Będzie o nich mowa później.