Sobieski bowiem, o którym już w tych czasach musiano sobie powtarzać: »Jakże mu pięknie z tymi wąsami!« a który, nim poznał się ze swą Giuliettą, miał znaczne powodzenie u niejednej warszawskiej Rosalindy, znał tajemnice przypodobania się płci pięknej, to też, kiedy się zakochał sam, potrafił sobie zdobyć wzajemność.
Taki był początek romansu. Niestety, o ile prolog tchnął poezyą, o tyle »ciąg dalszy«, który nastąpił po nim, wypadł nieskończenie prozaiczniej. Jak szekspirowska Julia, która miała swego Tybalda, podobnie i ta »mała d'Arquien« natrafiła na swego, a na nieszczęście Sobieskiego-Romea, Tybaldem, który się miał niebawem zakochać w pięknej córce kapitana d'Arquien (kapitana gwardyi szwajcarskiej księcia Orleańskiego), był młody ordynat Jan Zamoyski, największy pan w całej Polsce, »mający 700.000 liwrów dochodu i najpiękniejsze w świecie domy, przedziwnie umeblowane«. O lepszej partyi nie mogła marzyć urocza Marya-Kazimiera.
Swoją drogą, kto wie, czy nie zdecydowałaby się zostać panią Sobieską, gdyby nie to, że młody starosta jaworowski, zamiast się odrazu — jak Romeo — oświadczyć, dla jakichś niewiadomych, a tajemniczych przyczyn, zwlekał i zwlekał. Upłynęło dwa lata prawie, zbliżał się koniec roku 1657, a Sobieski, choć zakochany, stanowczego słowa nie wypowiadał! Tymczasem zdążył się zająć »nieporównanymi wdziękami panny d'Arquien« młody ordynat Zamoyski. Trudno o niebezpieczniejszego rywala! Zaledwie o dwa lata starszy od Sobieskiego, był on osobistością, pod względem znaczenia w kraju, nierównie wyższą, aniżeli starosta jaworowski, (który wszystkich dóbr rodzicielskich jeszcze w tej chwili nie miał w swem posiadaniu), a jako przyjaciel króla i królowej, którym raz po raz oddawał nadzwyczajne usługi, miał nierównie większe widoki, gdy chodziło o poparcie na dworze, aniżeli przyszły bohater z pod Wiednia. Co najważniejsza, że był zakochany, jak kot, i że, zapragnąwszy ręki »małej d'Arquien«, mógł samą królowę mieć za swatkę.
Jakoż stało się nie inaczej. Rozpoczęto kroki przedwstępne, na to zaś, żeby skruszyć serce młodej Francuzki, zakomunikowano jej, że ordynat Zamoyski tak jest zakochany w niej, iż »ofiaruje 100.000 talarów w prezencie swojej pani, 12.000 (talarów) dochodu na jej przyjemności i 4.000 (talarów)
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/16
Ta strona została przepisana.