intraty na jakiemkolwiek starostwie; obiecuje też wiele innych rzeczy, gdy ona zostanie żoną jego i zwiększy miłość w jego sercu«. Wszystko przemawia za tem, że w chwili, kiedy imci p. Podlodowski, starosta radomski, »uproszony« przez ordynata, wystąpił z formalnemi oświadczynami, serce »małej d'Arquien« biło dla Sobieskiego; mimo to, kiedy chodziło o danie stanowczej odpowiedzi imci p. Podlodowskiemu, zapomniała o Romeu, który jej nie mógł dać odrazu dwóch zapisów na 600.000 zł., ani starostwa kałuskiego »na swe osobiste wydatki«, i zdecydowała się zostać żoną Tybalda. Zrozumiała widocznie, że lepiej być wielką panią, żoną największego magnata polskiego, aniżeli starościną jaworowską; powtóre, Sobieski się nie oświadczał, a ona pochodziła z ubogiej rodziny. Jakoż dała odpowiedź przychylną, co upoważniło Zamoyskiego, że oświadczyny swe uroczyście w obliczu króla i królowej powtórzył.
Nazajutrz, na zamku królewskim, odbyły się zaręczyny, na które zakochany oblubieniec przyniósł koronę dyamentową, ażeby ją królowa, siedząc na tronie pod baldachimem, własnoręcznie włożyła na głowę czarującej oblubienicy. Szkoda, że Sobieski nie mógł być świadkiem tego obrzędu: możeby go podobny widok uleczył z miłości dla Marysieńki...
Z niemniejszym przepychem i okazałością, a ciągle pod egidą Ich Królewskich Mości, odbyły się obrzędy przedślubne. Dość powiedzieć, że kiedy nadszedł dzień 3-go marca 1658 r., w którym »mała d'Arquien« miała zostać ordynatową Janową Zamoyską, królowa wyraziła miłościwe życzenie, ażeby panna młoda ubierała się w jej pokoju. Zdaje się, iż przy tej sposobności podziwiano wspaniałą gotowalnię złotą, ozdobioną »węzłami miłości« z kosztownych pereł, którą Zamoyski ofiarował swej narzeczonej.
Ślub był prawdziwie królewski. Pan młody wystąpił w orszaku 20-tu przyjaciół, poprzedzany przez 100 hajduków, 100 służących, 40 dworzan, 24 masztalerzów, 18 paziów, 6 trębaczy. Drużbą, który pannę młodą prowadził do ołtarza, był sam Jan-Kazimierz. W czasie przysięgi małżeńskiej, panna młoda, zanim przyjęła z rąk kapłana obrączkę ślubną, otrzymała na to wpierw pozwolenie od jej królewskiej mości Ludwiki-Maryi.
Nazajutrz, po godach weselnych, o których wieść nie mogła nie dojść do Sobieskiego, do Pilaszkowic, kiedy chodziło
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/17
Ta strona została przepisana.