Ta strona została przepisana.
do swej Florentynki, ażeby nie zatęsknić przypadkiem »do tych dni ognistych różowego koloru«, jakie miał do zawdzięczenia Fornarinie, i po pewnym czasie nie wrócić do niej, postanowił nie zwlekać ze swym wyjazdem do Paryża. Tym sposobem (rozumował) uniknie recydywy, która w miłości jest niebezpieczniejszą o wiele, aniżeli w jakiejkolwiek innej chorobie.
Bądź co bądź, wyjeżdżając z Florencyi, mógł powiedzieć o sobie:
— I ja też miałem Fornarinę moją!