swego społeczeństwa w XVIII wieku, kiedy to młodzież nasza jeździła do Paryża
Szukać prawodawstwa w drukarskich kramarniach
Lub wymowy uczyć się w paryskich kawiarniach,
a wracała gadająca przez nosy, a często bez nosów; i kiedy to
Nie wierzono rzeczom najdawniejszym w świecie,
Jeśli ich nie czytano w francuskiej gazecie.
Dziś, jeżeli nie zawsze wierzymy temu, co stoi napisane w francuskiej gazecie, to jednak ilekroć bawimy w Paryżu, najczęściej zachowujemy się tak, jak się tu przypuszczalnie zachowywał ów Pan Podczaszyc z Pana Tadeusza, co to »pierwszy w Litwie chodził po francusku...« Zwiedzając osobliwości i cuda paryskie, zapominamy stale, że Paryż posiada nietylko grób Napoleona, galerye Louvre’u, wieżę Eiffel, schody wielkiej opery, Moulin rouge i Casino de Paris, ale i mnóstwo rzeczy, które nas, jako Polaków, powinny interesować szczególniej, bardziej nawet, niż repertuar Veaudeville’u lub Bouffes Parisiens, a które miał na myśli Kalinka, gdy w roku 1858, w Wiadomościach polskich z d. 6 lutego, pisząc o przewodniku polskim po Paryżu, tak zaczął swój głęboko pomyślany artykuł: »Czytelnicy nasi, którzy goszczą w Paryżu, poznali już zapewne z dokładnością to, za czem to zwyczajnie ubiegają się cudzoziemcy: życie wesołe, wdzięczne i błyszczące, teatry, bale i koncerty, ogrody, galerye i muzea, sklepy bogate, hotele wspaniałe i kryształowe kawiarnie, wszystko, co świeci i ku wygodzie służy, co bawi i przyjemnie zadziwia, o czem marzyć, za czem tęsknić wyuczyli się jeszcze w kraju od naszych fejletonistów i korespondentów, wszystko to, spokojnie, z przyzwoitym rozmiarem czasu, możnaby powiedzieć, z religijną sumiennością zostało już bez wątpienia zwiedzone, zbadane; wszystko to wiernie odbiło się na dnie serca i umysłu, i dziennik wrażeń — zamknięty. Jednych może od wyjazdu wstrzymuje ostatek dni karnawałowych i nadzieja spotęgowanej zabawy; drudzy, jeszcze mniej z losami kraju związani, czekają stosownej pory, aby w pielgrzymce do wód i kąpieli znaleść odpoczynek i sił odnowienie...«[1]. Ale z pewnością — możnaby ciągnąć dalej — niema takich, którymby przyszło na myśl, że godzi się, korzystając z bytności nad Sekwaną, zwie-
- ↑ Roczniki polskie, t. II., str. 75.