pniach, wsparty na ramionach swych synów, Władysława i Witolda. Jednocześnie myśli się także o jenerale Wł. Zamoyskim, który tu bywał częściej, niż ktokolwiek inny, tudzież o całem stronnictwie Trzeciego Maja, które księcia Adama Czartoryskiego uważało za swego moralnego i politycznego wodza i przewodnika. Kiedy nadeszła Wielkanoc, pól emigracyi ciągnęło temi schodami na Święcone do księstwa, a bywali na tem Swięconem, i Mickiewicz, i Słowacki, i Chopin, po latach zaś, kiedy ci zmarli, zastąpili ich młodsi, Kalinka, Klaczko, Br. Zaleski, Leon Kapliński, Zofia Węgierska i w. i. A dziś? Dziś spokój panuje na tych schodach, a cisza ich, równająca się pewnej obumarłości, od czasu śmierci ks. Władysława Czartoryskiego zakłócaną bywa niezmiernie rzadko... Poruszając właśnie ten temat, znaleźliśmy się wśród apartamentów książęcych, o których wystarczy, gdy powiem, ze są przepyszne. Przechodząc tymi ogromnymi salonami, nie wie się, na co patrzeć pierwej: czy na sufity, malowane przez Le Sueura lub Le Bruna, czy na wspaniałe portrety familijne Czartoryskich i Działyńskich, wiszące na ścianach (zwłaszcza kilka portretów księcia Adama Czartoryskiego jest nadzwyczajnych), czy na drogocenne sprzęty, stylowe meble, atlasowe obicia ścian etc., etc. Minąwszy kilkanaście komnat, ujrzeliśmy sie w wielkiej sali balowej t. z. Sali Herkulesa, która jest arcydziełem stylu XVII wieku. Salą Herkulesa nazywa się dlatego, ponieważ freski Le Bruna, którymi jest ozdobiona, wyobrażają bohaterskie czyny legendowego małżonka Dejaniry. Piękniejszych salonów nie widzi się ani w Louvrze, ani w Wersalu. Powiadają, że sala ta jest największem arcydziełem Le Bruna. Z okien jej roztacza się śliczny widok na Sekwanę i okoliczne guais. Oglądając wszystko, co Hotel Lambert posiada ciekawego — a jest tego mnóstwo — nie omieszkaliśmy też obejrzeć pokoju Yoltaire’a, który w ostatnich czasach był pracownią hr. Działyńskiego. W tym pokoiku, a raczej w tem mieszkanku, złożonem z dwóch niewielkich pokoików, pisał Voltaire swoje studya o Newtonie, a w przerwach między jednym rozdziałem i drugim romansował z piękną i uczoną margrabiną du Chatelet, którą Fryderyk W. nazywał Venus-Newton. Z kolei zeszliśmy do ogrodu pałacowego, zajmującego narożnik dwóch ulic, poczem, podziękowawszy dystyngowanemu kamerdynerowi, który
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/262
Ta strona została przepisana.