W Paryżu. Na schodach, pod jedną z kolumn stoi żebrak, który żebrze po polsku, a jest... emigrantem. Na dziedzińcu, gdym wszedł, stała grupa złożona z kilku panów i pań, a wszyscy rozmawiali po polsku. Była między nimi i Seweryna Duchińska...
Co się tyczy samego kościoła, to jest on niezbyt wielki, raczej mały, okrągły, z górnem światłem, wpadającem przez kilka okien w koronie kopuły. Naprzeciw drzwi wchodowych, za dwoma szerokimi rzędami ławek i krzeseł, znajduje się wielki ołtarz w stylu renesansowym, poważny, acz nie bogaty; po bokach, z obu stron, widać dwa skromne ołtarze; na gładkich ścianach wisi kilka obrazów, kilka kandelabrów, nieco wotów; w jednem miejscu, w blizkiem sąsiedztwie wejścia, stoi zwykły drewniany konfesyonał: i to jest wszystko. Żeby nie obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, widny w ołtarzu po prawej stronie, możnaby na pierwszy rzut oka, wszedłszy do tego kościoła, nie przypuszczać, że to jest kościół polski.
Lecz na tem skromnem i niepozornem tle, widzi się obraz, który, jako temat, mógłby Matejkę, a zwłaszcza Grottgera, na tchnąć do prawdziwego arcydzieła w rodzaju Nieszporów; z cyklu Warszawy, a nawet w rodzaju Kazania Skargi! Bo iluż to naszych wielkich ludzi modliło się w tym kościele! Wszak tutaj, pod tą kopułą, przed tym ołtarzem, słuchali mszy św. i kazań polskich: Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, książę Adam Czartoryski, Lelewel, Niemcewicz, Kniaziewicz i tylu, tylu innych aż do Kalinki i Klaczki! Nie należy zapominać, że od 65‑ciu lat kościół ten co niedziela gromadził w swoich murach znaczną część całego wychodztwa, które, powaśnione i podzielone na stronnictwa, tutaj, przed majestatem Bożym, biło się w piersi, mówiąc: Mea culpa, mea maxima culpa! Tutaj, w tym kościele, odbywały się uroczyste nabożeństwa, któremi Towarzystwo historyczno‑literackie poprzedzało swe doroczne zgromadzenia...
Kiedy się pamięta o tem wszystkiem, z podwójnem wzruszeniem przekracza się próg tej świątyni, z podwójnem wzruszeniem rozgląda się po tych ścianach, wśród których tak niedawno jeszcze modlili się oni...
Dzisiaj, po latach, żadnego z nich nie stało: wymarli jedni po drugich. »Przeszłość ich zagarnęła, nikt ich nie wydrze przeszłości«. Spoczywają na tutejszych cmentarzach, na Montmartre, na Père Lachaise, albo na małym cmentarzyku w Montmorency, a tymczasem w tym kościele Zmartwychwsta-
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/269
Ta strona została przepisana.