żennym, jako starzy kawalerowie, obaj zmarli w Paryżu, jako emigranci, obaj zostali pochowani na paryskich cmentarzach, skąd obaj w tych czasach mają być — staraniem młodzieży sprowadzeni do kraju, do Krakowa, na Wawel, by tam spocząć obok Mickiewicza, w najbliższem sąsiedztwie grobów królewskich, Kościuszki i księcia Józefa[1]. Zjawiwszy się jednocześnie, niby dwie świetne gwiazdy, na firmamencie polskiej poezyi (Chopin bowiem, choć się wypowiadał w muzyce, tak samo należy do poezyi, jak Mickiewicz i Słowacki), nietylko byli z powierzchowności do siebie podobni, ale mieli nawet życia podobne. W roku 1830 nietylko obaj przebywali w Warszawie, ale gdy w tym czasie obaj opuścili kraj, by już go nigdy nie ujrzeć, by przez resztę życia »deptać obcych ludzi łany«, to stało się to w ciągu jednego półrocza: Chopin wyjechał z Warszawy w listopadzie roku 1830, Słowacki zaś opuścił tenże mazowiecki gród w marcu roku 1831. Chopin jechał na Wrocław i Drezno, i Słowacki również, a we Wrocławiu stali nawet w tym samym hotelu. W końcu roku 1831 znaleźli się obaj »na paryskim bruku«, ażeby tu osiąść na stałe, by tu przeżyć cala drugą połowę swego niedługiego życia, by tu wśród burzliwej atmosfery emigracyjnej, wśród nieustannych »zapóźnych żalów, potępieńczych swarów« stworzyć swe najcelniejsze dzieła, by tu tęsknić za krajem, smucić się, kochać, i to kochać się w jednej i tej samej kobiecie, którą była panna Marya Wodzińska, a którą obaj, nie mogąc poślubić jej (choć obaj nosili się z myślą o tem), unieśmiertelnili w końcu: Chopin swym rzewnym Walcem F‑moll i piosnką Gdybym ja była słoneczkiem na niebie; Słowacki swym poematem W Szwajcaryi
- ↑ Pierwotnie był wielce niefortunny projekt sprowadzenia zwłok ich na... Skałkę! Byłaby to jednak największa krzywda, jakaby się stać mogła zarówno Słowackiemu, jak Chopinowi. Jeśliby nie dało się złożyć ich śmiertelnych szczątków na Wawelu, to w takim razie nie należy ich ruszać; niech sobie spoczywają w gościnnej ziemi francuskiej, pomiędzy emigrantami, bo te groby są zaszczytniejsze dla nich, niż Grób zasłużonych na Skałce. Grób ten, odpowiedni dla Kraszewskiego, Szujskiego, Lenartowicza, Pola, Siemieńskiego i Asnyka, jest zbyt skromnym dla takich Tytanów, jak Chopin i Słowacki. Trzeba nie mieć pojęcia o tem, czem byli ci dwaj ludzie, jako chwały swego narodu, by myśleć o uczczeniu ich... grobem na Skałce!