na takich wyżynach, na jakich go w tej chwili jeszcze się krytyka postawić waha. Lecz przyjdzie czas...[1]
Tymczasem siedząc na imperial ’u paryskiego omnibusu, z myślą zajętą Słowackim i Chopinem, minąłem ulicę Pentièvre, a ponieważ przy ulicy tej, w domu pod nr. 22, do niedawna jeszcze należącym do Branickich (obecnie zwalonym i zastąpionym innym nowym) umarł późnym wieczorem d. 23 lutego 1858 roku Zygmunt Krasiński, więc mimowoli, kiedy omnibus
- ↑ Źe to zestawienie Słowackiego z Chopinem coraz bardziej zyskuje sobie prawo obywatelstwa wśród naszej opinii publicznej, dowodem drukujący się w Wiadomościach artystycznych lwowskich (od kwietnia r. 1899) »szkic z profilu« o Fryderyku Chopinie przez p. Adolfa Strzeleckiego, szkic, w którego wstępie czytamy między innemi, co następuje:
— Było to o godzinie trzeciej rano w dniu 17 października 1849 roku. Chopin »przycisnął krzyż do ust i do serca swego i ostatniem tchnieniem wymówił te słowa: Jestem u źródła szczęścia! I skonał«. Jestem u źródła szczęścia! Na kilka miesięcy przedtem Słowacki w chwili zgonu rzekł: »Niechże już zrzucę ten płaszcz lichy, co mnie więzi, i pójdę tam!...« W jednym (?) roku na świat przyszli, w jednym roku zmarli na tę samą nieuleczalną chorobę i jedną myśl mieli w ostatniej chwili życia... I jeden i drugi w życiu przecierpiał wiele; i jeden i drugi powtórzyć mógł przed zgonem słowa poety: »Jam bardzo smętny, jam bardzo znużony«; i jeden i drugi spodziewał się, że śmierć go wyzwoli od bólów i cierpień, da mu spokój, ukojenie, spoczynek po męczarniach życia; dla obu był świat ten cmentarzem z łez, krwi i błota«, obaj wierzyli, że
Złe przejściem, tylko pyłem drogi,
Jeśli piorunem, to doczesnej burzy,
Jeżeli cierniem, to łodygi róży,
Której kwiat płonie tam, gdzie Bogów progi.
Pokrewne to były duchy: i jak Chopin był najwznioślejszym poetą w muzyce, tak Słowacki był najsubtelniejszym i największym muzykiem w poezyi. Wiersz Słowackiego, to melodva przepiękna i porywająca; melodye Chopina, to poematy o przecudownej treści i myśli głębokiej. Chopin i Słowacku w jednym i tym samym roku poszli z tego świata, a równocześnie skończyła się twórczość obu pozostałych »aniołów narodu naszego«, Krasińskiego i Mickiewicza. Z muzyką Chopina milknie i nasza poezya. I słusznie zapytuje jeden z najwybitniejszych współczesnych nam pisarzy (Tarnowski): »Czy „to nie jest jak żeby stwierdzeniem, że one do siebie należały, że miały jedno życie i jedną duszę«.
Z artykułem tym p. Strzeleckiego, będącym »wstępem