W niespełna dziesięć lat później, d. 26 lutego 1858 r., nierównie świetniejszy orszak pogrzebowy zajechał przed tenże sam kościół Saint Philippe du Roule. Tym razem karawan był 1‑ej klasy, trumny nie było widać pod wieńcami i kwiatami, za karawanem postępowało mnóstwo osób, których większość należała do wysokiej arystokracyi polskiej i francuskiej, a za niemi ciągnął się długi sznur powozów i karet. Był to pogrzeb Zygmunta Krasińskiego. Wniesiona do kościoła, trumna znalazła się na tym samym katafalku, na którym niegdyś spoczywała trum na Słowackiego.
Cypryan Norwid, który był na obu pogrzebach, nie przeoczył tego dziwnego zbiegu okoliczności, a w kilka lat później, pisząc swoją mistyczną książeczkę O Słowackim, tak pisał o tym szczególnym fakcie: »W roku 1840 ta część Paryża, co jest parafią św. Filipa du Roule, nie miała jeszcze pięknych gmachów, które ją teraz zdobią. W końcu 1839 r. Juliusz Słowacki mieszkał tam i pisał Lillę Wenedę, w kwietniu zaś 1840 r. kończąc list do Zygmunta Krasińskiego, który jej za wstęp służy, tak się odzywa: »Niech ta postać — Lilii Wenedy — do nas obojga należy. A tych dwóch wodzów (Lelum i Polelum)? Czy ty myślisz, Irydyonie, że tworząc ów myt jedności i przyjaźni, nie łudziłem się słodką nadzieją, że kiedyś i nas tak we wspomnieniach ludzie powiążą i na jednym stosie postawią... ty mnie wtenczas umarłego będziesz trzymał na piersiach i mówił mi do ucha słowa nadziei i zmartwychwstania, albowiem za życia słyszałem je od ciebie jedynie«. Jeżelibyśmy teraz (pisze dalej Norwid) obyczaj palenia na stosie usunęli, zobaczylibyśmy, że tak w rzeczywistości, jak we wspomnieniach, wypełniło się Juliusza przepowiedzenie: zwłoki bowiem jego postawiono w kościele parafialnym św. Filipa. A gdy wiele lat upłynęło i gmachy okazalsze tam w tej części miasta stanęły, jeden z tych gmachów nabyty został przez rodzinę Zygmunta Krasińskiego, gdzie też wielki poeta umarł, a zwłoki jego, iż wedłe prawa w parafialnym wystawione musiały być kościele, położono przeto na tychże deskach, gdzie lat temu kilka Juliusza spoczęła trumna. Trzeba było wszelako, aby wpierw cała ta część miasta przebudowaną została i aby tamże, nie gdzieindziej, wśród ogromnego Paryża stał gmach, w którym Irydyona autor skonał. Wiersze, do których w tragedyi
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/278
Ta strona została przepisana.